..::WarlandRPG::..

Elesien Redriel

- No to wsio! <zastanawiam się nad głupią formułką Virona> Jak kretyn może być idiotą... <po czym ją olewam>

To wiesz gdzie jest ten ślub czy nie?

...

Laduje nieopodal smoków i ruszam na poszukiwanie dowódcy.

Anyzratak (Jake)

Devil
Jakiego dowódcy, posterunku?

Wirus & Elesien
-Dla mnie możesz być nawet Psem Napalonym, mnie to zaiste nie obchodzi - mężczyzna dalej pali fajkę. - Ślub za dwa tygodnie. Macie sprawę do Cesarza, to jemu zawracajcie głowę, a nie mi. - opiera się o róg budynku.

Jassper
-Nie ma z tym żadnego problemu, mości panie, jeśli ten jegomość się zgodzi - wskazał ci otyłego, łysego faceta w fioletowym ubraniu.

Selenia
Podeszłaś do najmilszego, ale ten alternatywny zwrócił na ciebie uwagę.
Gwizdnął.
- Cóż za suka! Samotna w takim miejscu?
- Zamknij się, Galeb, wypiłeś trochę za dużo... - odezwał się szybko ten, do którego podeszłaś.
- Nie potrzeba mi trunku by dostrzec takie piękno! Chodź, laluniu, pokażę ci największy skarb w stolicy!

Jasir (Viron) Mahdi

-No to spieprza*, pachołku i obyś mi nie wpadł w ręce, gdy będę miał więcej czasu. A co do ciebie, psiajucho, idiota może być kretynem!

Anyzratak (Jake)

Wirus i Elesien
- Cesarz jest na polowaniu, jeśli macie do niego interes... - rzekł, po czym spokojnym krokiem oddalił się, po chwili ginąc wśród nadal przestraszonych ludzi.

Elesien Redriel

Dobra, daj już spokój!
Wsiadam na wiverne i lecę nad lasem (sądzę, ze tam się udał na polowanie) do cesarza.

...

No zgadnij... Do tego co trzyma pogromców za... uszy. żeby zachować porządek jest ktoś potrzebny, ktoś kto przewodzi.

Anyzratak (Jake)

Devil
Inni Pogromcy kierują cie do Garreny, kobiety odpoczywającej wraz ze swoim towarzyszem (Peveh) na polanie najbardziej oddalonej od wieży.

Jasir (Viron) Mahdi

-Dobrrraaa! RUSZAMY!!!! - lecę jak szaleniec - Elesien, co ty na to, żeby popalić trochę ten las? Tak najszybciej znajdziemy tego całego Cesarzyka...PRZYWOŁANIE WŁADCY OGNIA! Władco, SPAL TEN ZASRAN* LAS!

Elesien Redriel

<robię to samo co Vir>

Alune

-Nawet wśród, wydawałoby się tak poważanych ludzi, znajdą się...inni. -Szepnęła z lekkim dreszczem 'miłemu', po czym odwróciwszy, zaczęła zmierzać ku Galebowi:
-Galeb, widzę, żeś pewien siebie. <rzekła z błyskiem w oku, nie dając jednak poznać po sobie nikczemnych zamiarów, reszcie strażników>

Jasir (Viron) Mahdi

-NOOO! DALEEJ! PAL TO DZIADOSTWO!

Ismael Dreschel

W stolicy nie był od bardzo dawna, do tego pamiętał głównie pałacowe komnaty, królewskie dziedzińce i resztę rejonów zamieszkałych przez arystokrację. Poza tym był kilkakrotnie w koszarach, więc można było uznać, że znajomość miasta przez niego posiadana była żenująca.
Nie widząc innej logicznej możliwości wszedł do karczmy. W trakcie stawiania kolejnych kroków rozważał, co mu wypada dalej czynić. Powinien zaopatrzyć się w odpowiedni ubiór - co prawda miał listy, jednak szczerze wątpił, by straż przepuściła go w chłopskim odzieniu. Starając się ze wszystkich sił nie zahaczyć po drodze żadnego żądnego bitki bywalca doszedł lady. Nim zasięgnie języka postanowił dobrze rozejrzeć się po gościach i otoczeniu. Ot tak, dla dobrego zwiadu. Strategia przede wszystkim!

Elesien Redriel

-SZYBCIEJ!!! <uśmiecham się>

Jasir (Viron) Mahdi

-HAHAH! LAS PŁOOOOONIE! - lecę jakbym się naćpał.